Mieszkający
w Gdańsku słynny astronom i uczony Jan Hewelke (Heweliusz) znany był ówcześnie
również jako wielki smakosz i producent piwa. Częstym jego kompanem – jeżeli to
tak można nazwać - była papuga, która jak podaje legenda towarzyszyła mu
wszędzie. Papuga była niezwykle zdolna i potrafiła nauczyć się
naśladowania mowy ludzkiej. Jak podaje legenda, codziennie rano Heweliusz
udawał się do piwnic Ratusza Staromiejskiego, aby dopilnować robotników przy
rozlewaniu piwa. Robotnicy wieczorem odchodząc do domu z pożegnaniem –„idziem
panie Hewelke” dyskretnie upominali się o swoją dniówkę. Papuga przyswoiła
sobie te słowa. Słowa, które nie raz uratowały jej życie. „Idziem panie
Hewelke” uratowało ją z pyska kota, to znów z pożaru domu Heweliusza, z którego
zapomniano ją wynieść. Jak wieść niesie w 1687 roku, kiedy zmarł astronom na
pogrzebie był także jego ulubiony ptak. Jakież było zdziwienie żałobników,
kiedy z klatki trzymanej nad trumną rozległ się rozpaczliwy krzyk: „Idziem
panie Hewelke!”.